Żona...
Dzisiaj kilka zdjęć mojej żony, która też z niecierpliwością wyczekiwała ukończenia remontu. I trzeba w tym miejscu otwarcie powiedzieć, że powodzenie projektu zależało nie tylko od mojego uporu i determinacji ale także od w y r o z u m i a ł o ś c i małżonki, jej przychylnego podejścia i zrozumienia samego sensu reaktywacji tak starego samochodu.A z "żonami" to pewnie bywa ...hm... różnie...? Wyobraźmy sobie taką scenkę:
-Kochany co dzisiaj masz zamiar robić ?
-Wiesz, pójdę do garażu i pogrzebię tochę przy Garbusie !(?)
-Ależ NIE , kochanie , mamy dzisiaj wielkie pranie !!!
No cóż , ignorancja przedstawionej pani "Iksińskiej" sięgnęła zenitu!
Na kilku zdjęciach uśmiechnięta Aśka w Garbusie.
jestem pod ogromnym wrażeniem.. super cacuszko wyszło..
OdpowiedzUsuńa żona.. no cóż skarb..:)
Podziwiam zapał, efekt końcowy rewelacyjny. Autko w sam raz na niedzielny lansik :)) Lepiej jak mąż ma pasję i dłubie sobie w kąciku niż miałby się szlajać po barach z kolegami :)
OdpowiedzUsuń