czwartek, 28 czerwca 2012

Wiatr we włosach...

Ostatnio wspomniałem o szybkim tempie życia i nieubłaganie uciekającym czasie.Chyba każdy z nas teraz nieustannie gdzieś się spieszy,musi zdążyć na wznaczony termin,pracę i obowiązki zawodowe mając za priorytet,zapominając i gubiąc gdzieś po drodze piękno zwykłego dnia.Zostawiamy w tyle przyjaciół,dawne znajomości,nie mając czasu na krótki postój gdzieś na leśnym parkingu życia...Cóż,suma dni staje się biegiem lat,a my z przerażeniem czasem dostrzegamy,że coś nam jednak umyka a zarobione ciężko pieniądze ,zgromadzony mozolnie  majątek nie rekompensuje często
poniesionego wysiłku.Co można na to poradzić...?Myślę,że wystarczy się dookoła siebie rozejrzeć,czasem mocno zwolnić i próbować odnaleźć w sobie pasję,rozbudzić mocno zdominowaną codziennymi trudami wyobraźnię,starając się podkraść odrobinę czasu na to co tak naprawdę nas interesuje.Być możę to wydaje się z pozoru banalne, ale życie jest po to aby "pożyć", i jeżeli uda nam się w codzienność
wpleść chociaż odrobinę tego,co tak naprawdę byśmy chcieli robić, to
wszystko dookoła wyda się łatwiejsze i bardzie znośne.
Hm...tak w ogóle to dzisiaj miało być o mojej drugiej pasji-no może to za dużo powiedziane-o moim sposobie spedzaie resztek wolnego czasu.
Niekiedy wsiadam na moje Suzuki Intruder z 1994 r.To moment , kiedy mogę się odprężyć,odstesowć i naprawdę zapomnieć o codziennych obowiązkach-to głośna maszyna,nie słychać przy nim telefonu komórkowego :)Nie jestem bynajmniej pasjonatą z klapkami na oczach,ale bardzo lubię krótkie przejażdżki po okolicznych wioskach,
staram się unikać miasta-jest nieprzyjazne.Jeżdżę sam,albo z kolegą,rzadko w dużej grupie.Gdzieś usłyszałem-"bądź samotny,organizacje są dla słabych" - spodobało mi się...
Motocykl posiadam od kilku lat.Jest w stanie kolekcjonerskim,dbam bardzo o niego a zimą ,dzięki wyrozumiałości mojej żony,parkuję go w centralnym punkcie naszego salonu(tylko w grudniu na chwilę ustępje choince!)To nie jest szybki i mocny sprzęt,nie o to chodzi !
W minioną niedzielę udało się mi wyjechać z kolegą do okolicznych mieścin.Wlekliśmy się 70/80 km/h czując chłodne,przyjemne powietrze
niedzielnego poranka.Wierzci mi-poczuć zapach kwitnącego rzepaku i mieć wrażenie,że to ważna sprawa-b e z c e n n e !
Nie mam pojęcia czy ktoś z was to czyta,ale może przychlnym okiem
spojrzycie na zdjęcia naszych motocykli:


Moje Suzuki Intruder.


Kolega Arek...
...i jego Yamaha Drag Star


Zawsze i wszędzie budzą zainteresowanie...


A Garbus w dalszym ciągu na lakierni...                                                                                           

sobota, 23 czerwca 2012

Ostatnie przymiarki...


Pracowity i bardzo napięty tydzień na szczęście już za mną.Minął,tak jak zawsze bardzo szybko,wyznaczając zawrotne tempo naszego współczesnego życia.Mogę zatem powrócić do mojego projektu i przedstawić kolejne etapy odbudowy Garbusa.Auto w dalszym ciągu w warsztacie lakierniczym,jednak niedługo będę musiał podjąć decyzję o kolorze nadwozia!W zasadzie od samego początku zakładałem , że położę lakier bordowy i nadal jest to aktualne.Jednak im bliżej lakierowania ,tym więcej wątpliwości co do samego odcienia.Obawiam się,że bardzo szeroka i rozbudowana paleta dostępnych lakierów samochodowych,nada naszemu autu zbyt popularny i przeciętny efekt.A przecież założenia są takie,że ma to być auto wyjątkowe!Myślę ,iż spróbuję dobrać coś z propozycji motocyklowych, gdyż te kolory, ich odcienie, wydają mi się bardziej wyraziste i oczywiście nie tak często spotykane ,jak na samochodach.Na pewno będzie trzeba przeprowadzić dwie ,może trzy próby lakiernicze, a nawet utworzyć w mieszalni lakierów własny , indywidualny kolor...?
Tymczasem po odnowieni i generalnym remmoncie zawieszenia,musiałem
podjąć próbę zamontowania osprzętu zewnętrznego samochodu.Zderzaki,antena ,wlew paliwa i siedzenia przez chwilę  znalazły się na swoim miejscu a efektowny drążek zmiany biegów już zapraszał do wrzucenia "jedynki"...Proszę spojrzeć na zdjęcia, które powinny  ukazać w wyobraźni końcowy efekt.


                                     
Lusterka "łabędzia szyja"-rzadko spotykane w garbusach.

Zderzaki "banan z kłem"-stylizacja na lata 60-te.

Zewnętrzny wlew paliwa zaadoptowany z fiata coupe.
Wsteczny wrzucany przyciskiem.
A siedzenia od...mini.


 











niedziela, 17 czerwca 2012

Szacunek dla klasyki...

Dzisiaj pragnę zacząć od pozdrowień dla użytkowników strony http://www.garbiarnia.com/index.php .Wczoraj zarejestrowałem się na forum i zostałem mile przyjęty.Na pewno będę tam często zaglądał
i  nie jeden raz skorzystam z rad ,jakie można uzyskać od doświadczonych "garbusiarzy"!Myśle też, że skoro mój projekt ujawniam i próbuję promować w sieci, to zapewne spotkam się z krytyką przeróbek,które wprowadzam.Postaram się wszystkie uwagi wziąć do serca, jednak chciałbym przypomnieć ,że "Garbus" nad którym
pracuję nie zostanie zachowany w oryginale.Wprowadzam kilka charakterystycznych zmian(pisałem o tym w pierwszych postach),które
mogą nie spodobać się zwolennikom klasyki.Doskonale to rozumiem i chciałbym zaznaczyć , że mam duży szacunek dla pasjonatów, którzy
odnawiając swoje auta ,starają się zachować oryginalny stan pojazdu.
To duże wyzwanie wymagające determinacji,cierpliwości i ...ogromnych nakładów finansowych.
Mimo wszystko ja dalej będę realizować mój projekt-jaki będzie efekt...ocenicie sami,ale niestety jeszcze trzeba z butelką szampana troszeczkę poczekać...
Tak,teraz kolejna porcja zdjęć ukazujacych prace nad zawieszeniem,którego zdecydowałem się nie obniżać.Amorytzatory przednie i tylne zostały wymienione,ale zastosowałem ten sam typ.
Modyfikacji uległy jednak przednie sprężyny na kolumnach McPhersona,
co spowodowało,że "nosek" gabusa już nie jest zadarty i podwozie będzie na równym poziomie.Kolejna zaleta tego rozwiązania , to fakt ,że komfort jazdy nie zostanie sprowadzony do poziomu wozu drabiniastego!
Oprócz amortyzatorów i sprężyn wymieniłem wszystkie elementy gumowe(sworznie,tuleje wahacza itp.)no i oczywiście bębny hamulcowe z osprzętem,gdyż te które były nie wzbudziły mojego zaufania,chociażby z powodu ukończenia 39 lat !!!Pozostałe elementy gruntownie oczyściłem i pomalowałem.Oto co wyszło...


To już jedne z ostatnich elementów do odnowienia.
Oczywiście łożyska i uszczelki wymieniłem na nowe.



Dla takich efektów warto przejść trudy odrdzewiania i wymiany starych części...




A Polska-Czechy 0-1, szkoda...

czwartek, 14 czerwca 2012

Karoseria po przejściach...

Dzisiaj ciąg dalszy prezentacji etapów odnowienia karoserii,ale także zawieszenia oraz układu hamulcowego.Auto obecnie cały czas
jest u lakiernika ,pana Stefana Piątka. To jeden z najlepszych
warsztatów blacharsko-lakierniczych w Bydgoszczy i pewnie z tej przyczyny cały czas licznie oblegany przez klientów,co niestety
znacznie wydłuża uzgadniane wcześniej terminy.Cóż,współpraca z fachowcami uczy pokory i cierpliwości,ale także wystawia nasze nerwy na ciężką próbę...
We wspomnianym warsztacie mogłem się jednak przekonać co to znaczy doświadczenie i zarazem dobry a także profesjonalny sprzęt do pracy.Pan Stefan niechętnie krytykował swojego kolegę "po fachu", ale zwrócił mi uwagę na istotne szczegóły i błędy , których do tej pory nie dostrzegałem.Przede wszystkim kwestia jakości i rodzaju spawów.Te co były,zostały wykonane tzw. migomatem, który łączy blachę punktowo,pozostawiając wolne przestrzenie,gdzie dostające się powietrze może w przyszłości powodować korozję lub odkształcenia szpachlówki.Niestety trzeba było większość z nich poprawić,ale już
przy użyciu lutospawarki,gdzie materiałem łączącym jest płynny mosiądz,zapewniający ciągłą i szczelną spoinę.No cóż,doświadczenie zdobywa się przez całe życie,a uzyskane wiadomości należy starannie przechowywć w pamięci,gdyż nigdy nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach taka wiedza może się przydać.Na pewno,prace nad kolejnymi samochodami(których nie wykluczam,ale też na razie nie planuję)poszłyby znacznie sprawniej,gdyż wiedza którą obecnie posiadam jest bardzo cenna.Wracając do Garbusa,to tak skorygowane łączenia i doczyszczone z korozji miejsca trudno dostępne (niestety pozostawione przez poprzedniego blacharza)pozwoliły w końcu na nałożenie pierwszej warstwy podkładu i...
"stary grat" zaczął powoli nabierać konkretnych kształtów auta!
Oto kilka zdjęć ukazujących kolejne etapy przemiany,a o zawieszeniu i hamulcach nie dziś,lecz w następnej odsłonie projektu.

Już w Bydgoszczy...

Całkowicie nowa podłoga...


W komorze lakierniczej-nałożona pierwsza warstwa podkładu.

Bagażnik już nie straszy korozją...

wtorek, 12 czerwca 2012

Nie do zdarcia...


Dzisiaj chyba już czas napisać kilka słów o sercu mojego samochodu,czyli o silniku.Każdy,kto choć raz zetknął się z garbusem,na pewno zapamiętał charakterystyczny,z daleka rozpoznawalny odgłos pracy silnika.Dzięki dwóm tak zwanym gwizdkom,nakładanym na końcówki wydechu,powstawał miły dla ucha warkot,który zawsze towarzyszył kierowcy podczas podróży.Silniki w volkswagenach miały niebywałą , jak tamte czasy,żywotność.Praktycznie nie do zdarcia.Chłodzony powietrzem,czterocylindrowy motor w układzie boxer był tak wytrzymały,że przy prawidłowej eksploatacji można było uzyskać przebieg 300 tyś kilometrów !Sięgając trochę do historii modelu VW ,czytamy ,iż projektant Ferdynand Porsche na początku chciał zastosować ekonomiczną wersję silnika dwusuwowego.Na szczęście dla dalszych losów auta , wycofał się z tego pomysłu i ostatecznie do produkcji seryjnej trafił silnik o pojemności 985 cm3.Osiągał zawrotną moc(tu pewnie śmiech czytelnika) 22,5 koni mechanicznych.Dopiero po przegranej wojnie w 1945 r. fabryka w Wolfsburgu zaczęła wprowadzać postępowe zmainy.Innowacji uległ materiał ,z którego wykonano blok silnika ,jak również zwiększono pojemność skokową do 1192 cm3.Tym sposobem Garbus 1200 miał 34 KM i rozpędzał się do 100 w 35 sekund!Ale technika cały czas(podobnie jak dziś)szła do przodu,a także rosły wymagania i oczekiwania klientów.Odpowiedzią było wprowadzenie silnika 1,5 l (1493 cm3) i uzyskanie 45 KM oraz 125 km/h.W roku 1970 pojawił się Garbus 1,6 l.Silnik w tym modelu dysponował mocą 50 KM i był cały czas do końca produkcji modernizowany,włącznie z zastosowaniem pod koniec lat 80-tych elektronicznego zapłonu,katalizatora spalin i wtrysk paliwa.
To tyle historii.A u mnie na warsztacie próba doprowadzenia do użytku silnika o pojemności 1,6 l.Uznałem,że skoro cała karoseria będzie gruntownie odnowiona , to leciwemu boxerowi też się to należy.Jednakże okazało się prawdą ,że poprzedni właściciel
dokonał remontu wał korbowego co zmniejszyło w znacznym stopniu moje wydatki.Cały osprzęt z silnika został zdjęt i poddany odnawianiu lub wymianie , jak np: tłoki i cylindry.Po ustaleniu braku (na szczęście) luzu osiowego,mogłem z czystym sumieniem zamontować nowe "gary" firmy Mahle, co powinno zagwarantować bezproblemową eksploatację.Głowice poddałem dokładnemu czyszczeniu,dołożyłem nowe osłony popychaczy i praktycznie całe oblachowanie silnika , bardzo przecież ważne przy systemie chłodzonym powietrzem.
Efekt ... oceńcie sami...


Nieuzbrojony blok silnika z cylindrami.

Już po wstępnym czyszczeniu.


Oczyszczony i pomalowany blok.




Podczas uzbrajania.


No i już gotowy po odpaleniu !












Mam nadzieję, że całą resztę samochodu doprowadzę do podbnego stanu technicznego,jak prezentowany powyżej silnik.W końcu o to chodzi w tym projekcie...

sobota, 9 czerwca 2012

Ach, te wspaniałe samochody...

Będąc wczoraj służbowo w Niemczech udało mi się sfotografować jadące po równej,szerokiej i b e z p ł a t n e j autostradzie dwa VW w stanie kolekcjonerskim.Piękny i niecodzienny widok dla gościa z Polski.Pewnie po terenie naszych zachodnich sąsiadów tak dobrze zachowanych lub gruntownie odrestaurowanych pojazdów jest znacznie więcej niż u nas, ale to właśnie kierowcy tych Garbusów byli "królami" na szosie. Żaden z przejeżdzających obok współczesnych Mercedesów, BMW lub Porsche nie robił tak ogromnego wrażenie i nie dostarczał tylu wspaniałych emocji niż te dwa małe , ale jakże wielkie samochody.Kierowcy jechali nieśpiesznie,zdając sobie doskonale sprawę,że przyciągają spojrzenia innych,próbujących dogonić zgubiony dzień.Wiedzieli ,leniwie zmieniając biegi,że trzypasmowa autostrada należy do nich i że budzą powszechne zainteresowanie, zachwyt i odrobinę zazdrości, jak w moim przypadku.No cóż ... jeszcze lakiernik,elektryk,tapicer i może....